Virtual Museum - Zamki, czołgi, bagnety - Czołg lekki T-70M.
Zamki, czołgi, bagnety
Czołg lekki T-70M.

Czołg lekki T-70M produkcji fabryki GAZ w Gorkim, nr. taktyczny 245.

Wraz z formowaniem 1 Pułku Czołgów, który miał opierać się na czołgach średnich T-34 dowództwo 1 Polskiej Dywizji Piechoty otrzymało od Sowietów propozycję dostarczenia przez nich również czołgów lekkich, jako uzupełnienie potencjału bojowego. 8 lipca 1943 roku radzieccy mechanicy-kierowcy przyprowadzili siedem czołgów lekkich T-70M z Fabryki GAZ w Gorkim, z których następnie utworzono 4. kompanię 1. pułku czołgów. Były to czołgi o następujących numerach fabrycznych: 304221, 305229, 305539, 305552 (lub 305522), 305553, 305559 oraz 305597. Dywizja formowana była przed operacją Cytadela, więc niby jeszcze przed pogromem tego typu maszyn w konfrontacji z wozami niemieckimi w bitwie na Łuku Kurskim. Niemniej jednak dużo wcześniej sowieckie władze wojskowe zdawały sobie sprawę, że wartość T-70 jako równorzędnych maszyn w natarciu jest właściwie żadna. Czołg za to doskonale nadawał się jako wóz rozpoznania. Był stosunkowo szybki, zwrotny, cichy i oczywiście niewielki, czyli łatwy do ukrycia. Taką też rolę przewidziano dla tego typu pojazdów. Teoria swoje, a praktyka wojenna oczywiście była zupełnie inna. Przynajmniej w początkowym okresie. Bitwa pod Lenino kompletnie nie przebiegała tak jak sobie sztabowi planiści wymyślili. Przygotowanie artyleryjskie było czterokrotnie krótsze, przeprawy prze niewielką, za to zabagnioną Miereję przygotowane beznadziejnie i polska piechota musiała walczyć o przełamanie niemieckich pozycji bez wsparcia własnych czołgów średnich, które po prostu ugrzęzły w błocku, zanim dojechały do właściwej przeprawy. Na domiar złego niemiaszki mający przewagę w powietrzu zaczęli bombardować unieruchomione czołgi i zrobił się totalny rozgardiasz. Geniusze ze sztabu dywizji wymyślili, że skoro czołgi średnie nie przebrnęły rzeki, to lekkie sobie już dadzą radę. Gdy czołgiści 4 kompani przybyli w miejsce przeprawy zobaczyli cały ten bałagan, miny im zrzedły, ale dowodzący kompanią ppor. Kotliński wydał rozkaz do przebycia rzeki. Wspomnę, że z siedmiu posiadanych przez kompanie wozów sprawnych pozostało 4. Reszta uległa awarii (wot tiechnika). Komandir liczył, że lekkie 10-cio tonowe pojazdy przebrną rzekę, ale się mylił. Jego maszyna jechała jako pierwsza i ugrzęzła, niemieckie p-pance zwietrzyły łatwy łup. Kotliński został ranny, a pozostałe 3 wozy musiały pojechać na ruską przeprawę na północ od Lenino. Tam niemieckie lotnictwo uszkodziło następny T-70 i do walki pozostały 2. (Agata Christie mogłaby przerobić swoje wiekopomne dzieło). W sumie udział w walkach wzięły jednak łącznie 4 wozy, bo jeden naprawiono, a drugi wyciągnięto błota. Niestety nie na wiele to się zdało, ponieważ z racji swojej dzielności bojowej maszyny powpadały w leje po pociskach i nie były w stanie poruszać się do przodu (na szczęście dla nich) i wspierały piechocińców z miejsca, aż do wyczerpania amunicji. Wieczorem wyciągnięto je z pułapek i wycofano na tyły. W tej sławetnej bitwie suma summarum wszystkie czołgi lekkie miały farta i przetrwały, niestety zabrakło go utraconym siedmiu czołgom średnim. W sumie to ta bitwa kompletnie polskim jednostkom nie wyszła. Ponieśliśmy ogromne straty, które były w sumie bezsensowne, a nie zrealizowaliśmy żadnych zakładanych celów. Mimo tych oczywistych błędów w użyciu czołgów lekki, pozyskano następne siedem tych maszyn, z których utworzono czwartą kompanię w drugim Pułku Czołgów. Zrobiły się raptem dwie kompanie zwiadu czołgowego dla jak na sowieckie standardy dość licznej brygady pancernej – odpowiednio 71 czołgów średnich i 15 czołgów lekkich, 21 średnich dział pancernych SU-85, na ruski etat w tym czasie, który przewidywał 65 czołgów średnich.

Następną bitwą, w której wzięły udział czołgowe drobiazgi była bitwa na przyczółku Warecko-Magnuszewski, u nas nazwana pod Studziankami (był to tak naprawdę tylko epizod tamtej bitwy). Tym razem jednak nie powtórzono błędów spod Lenino i T-70 użyto jako pancerne pojazdy zaopatrzenia (dołączono do nich przyczepkę) i ewentualnie okopano je w zasadzkach po sama wieżę z których raziły piechotę przeciwnika lub sporadycznie boczne pancerze czołgów niemieckich oraz ich transportery opancerzone.

Po reorganizacji brygady do etatu sowieckiego pozostałe na chodzie czołgi T-70 przekazano do dyspozycji Dowództwa Wojsk Pancernych i Zmotoryzowanych WP, który przydzielił je do jednostek szkolnych. W brygadzie pozostawiono jeden wyremontowany wóz lekki (numer fabryczny; 305221, numer taktyczny w jednostce; 144), który to przetrwał do końca marca 1945 roku jako wóz rozpoznawczy.

Czołgi lekkie T-70M z tej samej fabryki co 1 brygada pancerna w ilości 10 sztuk otrzymał także 1. batalion rozpoznawczy, dowództwu 1. Armii Wojska Polskiego w dniu 7 grudnia 1944 roku. Utworzono z nich kompanię czołgów rozpoznawczych. Osiem z nich posiadało wmontowaną radiostację. Batalion miał za zadanie prowadzenie rozpoznania na korzyść armii, a także ochronę jego sztabu. Wsławił się desantem na warszawską wyspę Kępa Konarska, położonej na Wiśle, dokonanym na początku września 1944 r. Batalion wziął też udział w walkach o Wał Pomorski, gdzie poniósł dotkliwe straty. Po walkach pozostały w nim 2 uszkodzone wozy bojowe.

Model przedstawia wóz z 2 Pułku, 4 Kompani, 2 plutonu, 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte w okresie lipiec – wrzesień 1944.

Zestaw Mini Art. 35113 1:35

Ocena zestawu: dobry dokładny, gąsienice wczepiane (delikatne dla cierpliwych, ale jest zapas). Szkoda, że nie ma wnętrza.

Zdjęcia z książki K. Anduła „1 Warszawska Brygada Pancerna… „ oraz Internet.

Inny bardzo ciekawy opis pojazdu: https://myvimu.com/exhibit/54718125-czolg-lekki-t-70m